Coś się dzieje
a raczej działo ... teraz już pozostała przyjemność
Otóż, spora część już wie, że serducho mojej Księżniczki dostawało palpitacji gdy ją ujeżdżałem
Po pomiarach kompresji okazało się, że 1 gar jest ok, 2, 3,4 umarły.
Może problemem była za ciężka noga, może brak regularnego ujeżdżania w normalny sposób, a może niedopilnowanie czegoś typu wymiana oleju itp. W każdym razie pamiętam gdy 3 lata temu wypadłem na autobane i pocisnąłem tak bardzo, że coś aż huknęło spod maski i za mną pojawiła się kupa dymu. Po tym momencie już nigdy nie miała takiej mocy jak wcześniej. Niemniej jednak 3 lata tak jeździłem gdyż nie było za bardzo czasu się tym zająć - a auto jeździło bez dawania jakichkolwiek znaków, żeby coś było nie tak.
Nadszedł jednak dzień, w którym Rychu po wypiciu piwka w garażu podczas sprzątania bałaganu, wziął grzechotki do rąk i zaczął rozkręcać, pakować śrubki w woreczki, opisywać i wyciągać coraz to inne elementy spod maski
Niestety, wolnego czasu w moim życiu zawsze jest za mało (dlatego też, dopiero po pół roku zabieram się za tego posta, bo wyżej wymienione czynności odbyły się jeszcze przed majówką
) , więc wszystko przeciągnęło się w do wczoraj.
We wrześniu znowu troszkę wolnego się pojawiło, ale brak wiedzy w pewnych dziedzinach, troszeczkę mnie przerażał i wolałem składać silnik pod czujnym okiem kogoś kto się na tym zna. Z pomocą przybył Boberek, który stwierdził, że skoro ma to być zrobione dobrze, to on to zabierze do siebie i tam wyciągnie, wymyje, wymaluje, poskłada i odda
Jak powiedział tak zrobił
Ja tylko dowoziłem części i ewentualnie przeszkadzałem malując jakieś pierdołki
Oprócz tego, że poskładał silnik w sposób wręcz chirurgiczny z dbałością o każdy szczegół, to naprawił przy okazji wiele innych mankamentów spod maski i nie tylko. Dzięki niemu mam teraz sprawny ręczny, sprawną pompę ALB !!
, naprawioną puszkę filtra powietrza i nie wiem jeszcze co, bo pewnie gdzieś tam jeszcze łapy swoje włożył o czym nie powiedział
Tak więc, kończąc ten wywód (przepraszam, ale jestem podjarany jak małe dziecko, bo po ponad pół roku dosiadłem w końcu auto) ... dziękuję Boberkowi za ogrom pracy jaki włożył w Księżniczkę
Jestem niesamowicie zadowolony i przeszczęśliwy
Dziękuję również Karolci za dopieszczanie detali pod maską, brudzenie się myjąc komorę i dłubiąc w zakamarkach żeby móc jeść spod maski
Autko teraz będzie się powolutku docierało, aby na kolejny zlot przyjechać i już nie uprzykrzać życia tym z tyłu fetorem z rury
Poniżej kilka fotek z prac
Enjoy!
PS. Kolejny etap to zawieszenie ... i tutaj jest pewne - Boberek będzie to ogarniał od A do Z